Honorujemy karty: Multisport, Medicover, Fitprofit

Małymi krokami zdobywa się szczyty!

1. marca minął rok od momentu, gdy zaczęłam chodzić do Slim Gym..

W tym czasie 3 kg tłuszczu zamieniłam na 3 kg mięśni, obwód ramion zmniejszył się po 1 centymetrze, ud o 4, a w talii zgubiłam kolejne 3 cm. Z rozmiaru 38/40 „zeszłam” na 36/38 i tak oto z przypadku stałam się laską 🙂 

A dlaczego z przypadku? 

Bo tak właśnie trafiłam do Slim Gym: moja mama wyjeżdżała na dłuższe wakacje i nie chciała żeby jej karnet się zmarnował, a ponieważ istniała opcja zastępstwa, zaproponowała, żebym to ja z niego skorzystała. Z zasady nie znoszę siłowni, więc i tym razem niechętnie, ale poszłam… i podpisałam umowę członkowską na 3 miesiące. Ten nie dobiegł jeszcze końca, gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży i musiałam zawiesić członkostwo, ale gdy moje dziecko skończyło 7 miesięcy wróciłam i tak oto koło się zamyka 🙂

Dlaczego podpisałam umowę mimo że nie lubię siłowni?

Bo co jakiś czas przychodzi w życiu każdego z nas postanowienie „zrobienia czegoś ze sobą”, a umowa (nawet ten krótkotrwała) motywuje bardziej niż karnety miesięczne;

Bo klub Slim Gym dedykowany jest kobietom, a co za tym idzie omijają mnie spojrzenia nafaszerowanych wszelkimi specyfikami „chłopców” udających, że ćwiczą. W rzeczywistości blokujących maszyny i przyglądających się sobie narcystycznie w lustrach sprawdzając, czy aby na pewno mięśnie napinają im się w wystarczającym stopniu, aby zaimponować wszystkim dookoła i wymalowanych dziewcząt dreptających godzinami na steperze z książką w ręku, jakby nie mogły tego samego robić w domu i nie blokować maszyny (znów to czekanie!);

Bo czas treningu jest krótszy (godzina od wyjścia z domu do powrotu, zamiast 1,5h na sali treningowej pełnej ludzi przebywających tam z powodu panującej mody, a nie chęci samodoskonalenia) i zmienny, a raczej urozmaicony poprzez zmianę przynajmniej części ćwiczeń co twa tygodnie;

Bo nie ukrywam, że konkursy oraz drobne nagrody za udział w nich lub też za samo uczęszczanie na treningi, choć mają charakter czysto-marketingowy, to i tak sprawdzają się pobudzając w klubowiczkach ducha zdrowej rywalizacji;

I wreszcie dlatego, że opcją z której chętnie korzystam jest program żywieniowy oraz związane z tym regularne spotkania z dietetykiem, dzięki którym przeważająca część zmian opisanych na początku mojej historii dokonała się prawie samoczynnie.

Podsumowując…

Póki co zostaję z Wami i nie zamierzam rezygnować ani z uczęszczania na treningi w Slim Gym, ani z jeszcze lepszej figury i kondycji – wyznaczam już kolejne małe cele, bo to przecież małymi krokami zdobywa się szczyty!

13. czerwca 2019 r.